Grim Sfirkow Grim Sfirkow
421
BLOG

Atak łysenkowszczyzny (o gender studies)

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

 

W Rzepie bardzo ciekawy artykuł Rafała Ziemkiewicza na temat sporu o powołanie katedry  "studiów rodzajowych" (gender studies) na Uniwersytecie Gdańskim. Spór - to może za wiele powiedziane. To raczej profesor domagający się uzasadnienia dla takiego kroku został potraktowany ideologiczną pałką. Jeśli Ziemkiewicz przedstawił rzecz rzetelnie, to mamy niezły ubaw. Polecam lekturę.

Sam miałem przyjemność uczestnictwa w zajęciach tego rodzaju. Moja małżonka miała ambicje rozwijać się po zdobyciu tytułu magistra. Jako, że miała inklinacje do tematów feministycznych, udała się na sponsorowane przez UE zajęcia "rodzajowe" na Uniwersytecie Warszawskim. Przyznam, że nie byłem wtedy jakoś specjalnie uprzedzony do tych zajęć - byłem uprzedzony całkiem zwyczajnie, jak student historii do kierunków typu socjologia i psychologia;-) . Niemniej kiedy okazało się, że zajęcia mojej połowicy dotykają interesujących mnie tematów i godzinowo nie kolidują z moimi zajęciami, postanowiłem sprawdzić, jak rozpracowuje się zagadnienia  średniowiecza przez pryzmat kobiecy.

Zajęcia prowadzone przez dosyć młodą osobę (każącą sobie mówić na wstępie po imieniu), dotyczyć miały Tristana i Izoldy. Zajęcia zaczęły się od lektury fragmentu (jeśli mnie pamięć nie myli) i pytania prowadzącej do sali, co się uczestnikom zajęć wydaje, że jak należy dany fragment rozumieć, co z niego można wyciągnąć. A chodziło o fragment, kiedy Tristan i Izolda zasypiają koło siebie oddzieleni mieczem. Zastał ich tak król Marek  i pozostawił przy życiu.

Wcale nie miałem zamiaru się wyrywać - w końcu byłem tylko gościem, a to było konwersatorium, nie wykład. Jednak nikt nic nie mówił, a prowadząca zajęcia zaproponowała na początku dość luźną formułę, więc postanowiłem powiedzieć to co myślę. Miałem temat otrzaskany, pisałem pracę o romansie rycerskim i była oceniona na "dobry plus". Więc  powiedziałem: że ten tekst ma różne warstwy, że wyrasta z tradycji celtyckiej, że dominuje warstwa obyczajowa z okresu 11-12 wieku, że autor zależał do pewnej grupy społecznej, że miał swoich odbiorców do których pisał, i że żeby zrozumieć tę scenę, trzeba by ustalić najpierw tę grupę docelową (rycerstwo), poznać jej ideologię, poglądy i przez ten pryzmat dopiero coś z tej sceny można zrozumieć. Że trzeba na ile się da, wejść w skórę odbiorcy tych opowieści. No i że oczywiście historycznego Tristana i Izoldy nie da się zidentyfikować - bo prawdopodobnie ich nigdy nie było. A jeśli byli, to nie mieli nic wspólnego z bohaterami znacznie późniejszej opowieści.

Babcę szczęka lekko opadła, ale pozbierała się i spytała mnie skąd się wziąłem i tak dalej - oczywiście wyjaśniłem - IHUW, te rzeczy... Pani na to powiedziała, że w zasadzie, to mam rację, ale - ale my nie patrzymy na ten tekst z takiej perspektywy. Próbujemy raczej założyć, że naprawdę istniał ktoś taki, jak Tristan i Izolda. To znaczy ich pewnie nie było, ale patrzymy na to tak, jakby to były przeżycia autentycznych osób, tak bardziej psychologicznie podchodzimy...  (Nie robię sobie jaj, tak mniej więcej powiedziała).

W tym momencie nie pozostało mi nic innego, niż pokiwać głową i grzecznie siedzieć do końca zajęć po cichu i nie przeszkadzać, w myślach mówiąc sobie, że jak tak , to sobie możecie "zakładać", ale nie ma to nic wspólnego z dążeniem do prawdy. Bo jeśli "na dzień dobry" wyrzucamy całą szkołę krytyki źródeł historycznych, abstrahujemy od miejsca i czasu powstania opowieści, od formacji umysłowej autora i jego odbiorców - to pogrążamy się oceanach dowolności. Każdy może sobie podłożyć pod Tristana i Izoldę co mu pasuję, zależy od jego talentów literackich i zdolności perswazyjnych. Bo niby jak można zweryfikować luźne skojarzenia nie oparte na żadnych fundamentach racjonalnej metody badawczej? Historyk musi powiedzieć "pass", jeśli chce pozostać na gruncie nauki.

Od tej pory wszystkich, którzy chcą słuchać,  przed "studiami rodzajowymi" ostrzegam, żeby nie brali tego zbyt poważnie. No ale niestety, nauka kapituluje przed ideologią. Raczę poczytać tekst Ziemkiewicza i podlinkowany przez niego artykuł w "Krytyce Politycznej". Na uniwersytetach robi się bardzo zabawnie. Konformizm króluje, buntować się można, owszem, ale "jednokierunkowo". Nikt nie ma odwagi powiedzieć głośno, że "król jest nagi". ALel czy to dziwne? Wszak wszechnice służą teraz "zdobywaniu wykształcenia”, a nie poszukiwaniu prawdy.


 

Ps. Moja żona dała sobie spokój z GS nie zdobywając żadnego dyplomu. Wcale jej nie przekonywałem, po prostu jej podejście, historyczne  tj. oparte na źródłach i faktach nie mieściło się w formule zajęć.

Ps. I Jeśli ktoś miał inne doświadczenia z GS, np. otworzyły mu oczy, a wcześniej był jak ślepy/ślepa, nauczył się na tych zajęciach, jak robić porządne badania naukowe, albo w inny sposób było to dla niego pożyteczne (lub nie) - proszę o podzielenie się doświadczeniami.

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie