Lektura różnych tekstów naokoło rocznicy Powstania w gettcie wywołała u mnie parę refleksji na temat stosunków polsko-żydowskich, a raczej stosunku Żydów do Polaków. Mam wrażenie, że to właśnie strona żydowska jest tu stroną aktywniejszą, bardziej emocjonalnie zaangażowaną.
Od razu zastrzeżenie - "Żydzi" to bardzo szeroki kwantyfikator. Zdaję sobie sprawę, że jest to naród chyba jeszcze bardziej podzielony niż Polacy. Chodzi więc mi o tych Żydów, którzy wobec Polaków odczuwają jakiś resentyment. Spróbuję te odczucie jakoś nazwać.
1. Problem numer jeden, jaki mają Żydzi wobec Polaków, to niespójność oczekiwań. Z jednej strony robi się nam zarzut, że Polacy słabo angażowali się w obronę Żydów w czasie wojny. To, że Żydzi byli osobną społecznością nie jest odpowiedzią na ten argument, bo wg. tych, którzy ten zarzut podnoszą, słaba asymilacja Żydów była efektem niechęci polskiej (motywowanej- a jakże - religijnie). Ale z drugiej strony przecież Żydzi mieli - i chcieli mieć! - własne szkoły, własne gazety, własną religię, własne instytucje kulturalne i naukowe, słowem, chcieli być narodem. Gdyby Polska prowadziła politykę przymusowej asymilacji, to by dopiero był "rasizm i faszyzm". Wg tych samych Żydzi mieli prawo do autonomicznej edukacji czy kultywowania kultury i powinno być to wspierane przez państwo. Tymczasem te postulaty są nie do pogodzenia. Albo Żydzi mogli być osobnym narodem - i przez to być obcymi dla polskiej większości - albo być zasymilowanymi Żydami z pochodzenia- ale jednak Polakami. Istnienie rzeczywistej, żywej kultury żydowskiej w Polsce było uwarunkowane brakiem asymilacji, istnieniem własnego języka, obyczaju i tak dalej. Żydzi oceniają przedwojenną Polskę z punktu widzenia takich wyśrubowanych i niemożliwych do pogodzenia postulatów i wychodzi im, że spotykała ich wówczas straszna krzywda z polskiej strony. (Argument, że wówczas, przed II WŚ istniały społeczności żydowskie np. Danii czy Szwecji zasymilowane i kultywujące swoją kulturę są nieprzystające do polskich warunków. Liczebność społeczności żydowskiej w krajach skandynawskich to ułamek promila tych społeczeństw, a w Polsce był to znaczący odsetek całości. Zresztą w takiej Szwecji czy Norwegii bodaj do XVIII stulecia warunkiem osiedlenia się w kraju było dla Żydów przejście na luteranizm. Porównajcie to sobie z ówczesnymi warunkami w "nietolerancyjnej", katolickiej Polsce.)
2. Problem numer dwa, to zadawniony konflikt chłopsko - żydowski, wyniesiony z pouwłaszczeniowej wsi. Nawijmy to "kompleksem wnuka arendarza". Żydzi przed uwłaszczeniem byli w pewnej szczególnej roli, pośrednika między dworem a chałupą. Aspirowali do kultury szlacheckiej, jednocześnie kultura chłopska nic nie miała im do zaoferowania. Jednocześnie Żydzi z tych chłopów i ich wysiłku żyli, czy prowadząc przysłowiową karczmę, czy też w inny sposób służąc dziedzicowi. Musiało to rodzić u nich poczucie wyższości nad chłopami. Tymczasem współczesne społeczeństwo polskie jest chłopskie, katolicyzm jest także chłopski, co w moim przekonaniu rzutuje silnie na stosunek inteligencji post-żydowskiej w Polsce na jej poglądy i postawę względem i polskości i katolicyzmu. Dochodzi tu jeszcze problem swoistego wyścigu do awansu społecznego jaki miał miejsce po uwłaszczeniu między dawnymi chłopami i Żydami - synami i wnukami wiejskich dzierżawców, rzemieślników i handlarzy. Ci pogardzani chłopi po prostu weszli na ich teren, sami stali się handlarzami i rzemieślnikami. Skutkiem tego konfliktu było narastanie obustronnej niechęci. Dalekim echem tego strachu Żyda z małego miasteczka przed otaczającym go zewsząd polskim żywiołem jest przeświadczenie, że Polacy -katolicy to po prostu dysząca rządzą mordu tłuszcza, a księża w kościele to nic na kazaniu nie mówią, tylko to, żeby bić Żyda. Przeświadczenie to na dodatek przejęte zostało przez część inteligencji pochodzenia polskiego, która z inteligencją postżydowską niejako się zlała (ciekawe zjawisko, warte osobnej analizy). Dodatkowo, po odzyskaniu niepodległości Polacy stali się właścicielami państwa, stworzyli własne, dla siebie. Z pozycji "obcego" wobec zaborczej administracji awansowali na "swojego", a wręcz bezpośrednio na urzędników i administratorów. Żydzi pozostali Żydami, tak samo jak wcześniej. A to, w połączeniu z opisanym powyżej poczuciem wyższości zrodziło oczywisty resentyment, wpływający na ich stosunek wobec odrodzonej Polski (negatywny).
W moim przekonaniu, z tych dwóch resentymentów wypływa stosunek Żydów do Polski i Polaków, nie pozwalający im na ocenę wzajemnych stosunków w sposób pozbawiony emocji i skutkujący negatywnymi opiniami, czasem dla Polaka w świetle faktów w ogóle mało zrozumiałymi.
Komentarze