Ostatnio zostałem „hipotetykiem” - po długich namowach żony zgodziłem się byśmy wzięli kredyt hipoteczny i kupili dom. W związku z tym odwiedzam wiele różnych i różniastych sklepów z wyposażeniem wnętrz.
Rzecz ciekawa i zabawna – w sklepach polskich często można kupić wycieraczki do butów, albo najróżniejsze gadżety z napisami „Good morning”, „Guten tag” i różne inne hasła w obcych językach. I tylko w szwedzkiej Ikei były wycieraczki z napisem „dzień dobry”. I to chyba tylko z takim. Rozglądałem się za jakimiś kafelkami z motywami odwołującymi się do kultury polskiem. Liczyłem oczywiście, że takie będą w polskich firmach (Opoczno, Tubądzin...). Oczywiście nie ma takich. Wszystkie kafelki we wzorach, które równie dobrze mogły by powstać w Argentynie, albo Burkina Faso (o ile produkuje się tam ceramikę).
No i znów odwrotnie Ikea. Ma motywy odwołujące się do kultury ludowej, i choć wątpię by były oryginalnie polskie, to tak zostały zaprezentowane na reklamowym bannerze. Widać, jak zagraniczna firma próbuje się zadomowić, odwołać do lokalnego wzornictwa, aby zyskać u klientów. Jest to zabieg chybiony, bo polski klient oczekuje dokładnie czegoś odwrotnego.
Wynika to z przeniesiania do Polski strategi, jaką Ikea stosuje w Szwecji. Aby to dostrzec, wystarczy przyjrzeć się ikeoskim filmom promocyjnym, jakie puszczane są na stołówce. Widzimy tam szwedzkich wieśniaków, jak mąż pracuje w polu a żona robi mu klopsiki. Potem pokazani są na zdjęciu, a wokół nowoczesna szwedzka rodzina, wsuwająca takie klopsiki, dostępne oczywiści w menu restauracji Ikei.
Inny filmik – jakieś szwedzkie mohery idą z wnuczką do lasu, zbierają borówki, robią przetwory i to samo ląduje na półce w Ikei. Kolejny film: stary dziadek wypływa na połów, przywozi łososia, scenariusz ten sam. Tytuł filmiku bodaj „Living tradition”. Koncepcja taka sama - Ikea to firma szwedzka, realizująca szwedzkie , lokalne obyczaje w nowoczesnej formie, biorąca z przeszłości to co wartościowe i dostosowująca to do współczesności.
A w Polsce? W Polsce marka wsi jest tak nacechowana negatywnie, że żadna firma by się tak nie reklamowała, chyba, że chciała by popełnić pijarowskie sepuku. Ludzie starsi, to ci, których należy się bać i najlepiej "zabrać dowód". A tradycja, to coś wstrętnego, bo zobowiązującego. I jak tu z Polaków zrobić jakąś wspólnotę, skoro oni sami nienawidzą swojego pochodzenia? Jak tu promować markę Polski, skoro sami Polacy wolą sobie powiesić w kuchni serwertkę z „Guten Tag” zamiast „Dzień dobry” (przy czym bardzo rzadko idzie za tym faktyczne naśladowanie Niemców w ich sposobie działania). Jak tu Polacy mają zaprezentować coś własnego, oryginalnego, do czego się odwołoć, jeśli słowo „tradycja” to coś budzącego odrazę?
Komentarze