Widok na Wisłę z Mostu Śląsko-Dąbrowskiego w zimę gdy kończyłem pracę w Warszawie.
Widok na Wisłę z Mostu Śląsko-Dąbrowskiego w zimę gdy kończyłem pracę w Warszawie.
Grim Sfirkow Grim Sfirkow
543
BLOG

Powrót do Warszawy

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Przez ponad 1.5 roku nie pracowałem w Warszawie. Pożegnałem stolice, ponieważ udało mi się znaleźć ciekawą pracę w odległości 10 min od domu samochodem i ok 1h krokiem marszowym. Trudno było nie spróbować. Ale – niestety, minusy przeważyły nad plusami i głównie kierowany niską chęcią pomnożenia zasobów finansowych, przeprosiłem się z grodem Warsa i Sawy.

Trudno mi uciec od refleksji nad przemianami, jakie zaszły na moich oczach w Warszawie. Powrót po roku nieobecności (tj braku obecności codziennej) spowodował, że zmiany stały się o wiele wyraźniejsze. Oczywiście Metro. Jest to tak kolosalna zmiana cywilizacyjna, jakieś doświadcza teraz Praga Północ i cały mazowiecki „bliski wschód” (linia na Tłuszcz), że naprawdę trudno to przecenić. Ile czasu spędziłem (studiując i pracując) przy przemieszczaniu się na zachodni przez Wisły? Jaki to czasem był problem, aby znaleźć odpowiedni środek transportu? Jak to się kiedyś stało w korkach na moście Śląsko-Dąbrowskim – a właściwie na każdym moście, póki nie zorganizowano buspasów? Teraz na rondzie Daszyńskiego jestem w 15 minut z Wileńskiego. Kiedy wreszcie skończą się remonty linii kolejowej i wybudują obwodnicę Marek, to się okaże, że „przedmoście praskie” jest najatrakcyjniejszym terenem do osiedlenia się z myślą o pracy w Warszawie. To jest wielka zmiana pozytywna.
Zresztą – prawy brzeg Wisły jakby eksplodował. Powstało wielkie osiedle na Białołęce, przez niektórych przezwane Chamburgiem (jakby sami byli jaśniepaństwem...). Na szczerych polach pod Ząbkami wybudowano „na surowym korzeniu” nowa osiedle Wilno – i jeszcze budują.

Ale są też negatywy. Nie wiem jak to jest w tej chwili – wróciłem do pracy dopiero od 1 stycznia i jeszcze nie pochodziłem sobie po mieście. Jednak, kiedy zaczynałem pracę a szczególnie studia (końcówka lat 90-tych) Warszawa w centrum była pełna małych knajp, bistr, sklepów spożywczych kebabów i tym podobnych biznesów. Generalnie mały biznes zniknął z centrum. Gdzieś się pochował, poprzenosił do przejść podziemnych, pobankrutował, ludzie postarzeli się, pozamykali interesy – fala przedsiębiorczości z lat 90-tych na moich oczach zniknęła. Szczególnie wyraźnie widziałem to na Ochocie, gdzie pracowałem wiele lat. Gdy zaczynałem pracę, na piwo szliśmy po robocie do tego samego budynku, w którym pracowałem. Druga knajpa była o dwie przecznice w drugą stronę. Sklepy spożywcze były 3 + piekarnia, warzywniak i cukiernia. Kiedy kończyłem pracę (po 8 latach) sklep spożywczy był jeden, który w międzyczasie zmienił się w Carrefour Expres. Ocalała jeszcze piekarnia i jeden spożywczak z żywnością wiejską. Knajpy upadły, przy czym na miejscu jednej usadowiła się sieciówka z kanapkami. To były lokale gdzie ludzie przychodzili wypić browar, pogapić się w telewizor, poczytać gazetę, obskurne trochę, ze stałymi ekipami dziadków – piwoszy, raczej nie na spotkanie towarzyskie z dziewczynami, ale żeby pójść po robocie „na jednego”. A może już takich miejsc nie ma? Wszystko zamieniło się w jakieś miejsca „z klimatem”, gdzie wszystko jest wystudiowane, wymuskane, gdzie jest – jak to ujął pewien mieszkaniec rodzinnej wsi mojej matki - „cysto by wylizoł” i 3xdroższe? Przypuszczam, że jest to efekt podniesienia czynszów, ale też zapewne zmiany oczekiwań klientów. Ja już za tą zmianą nie nadążam.

Obecnie wylądowałem na Powiślu. Tutaj zmiana jest taka, że wszelkie dziury w zabudowanie zostają w szybkim tempie zaklajstrowane. Nareszcie – wreszcie to jakoś zaczyna wyglądać. Oczywiście sentymentalnie żal mi miejsc, w których leżałem na trawie, a teraz są tam biurowce, szkoda mi „Rybitwy”, na miejscu której jest teraz park koło Centrum Nauki Kopernik. Miejsca z Centrum Nauki też mi trochę szkoda – choć dostałem tam kiedyś kamieniem jak obściskiwałem pewną hożą dziewoję (dostałem nie od niej, tylko od przygodnie spotkanych dresów).
Nic to, trzeba poznać dzielnicę na nowo, na nowo wyznaczyć w niej „swoje” punkty, oswoić się i polubić.

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości